Koński dekalog

Dzień dobry mili, dziś dziesięć pryncypiów, czytaj zasad w treningu koni, zgrabnie sformułowanych przez najmądrzejsze głowy końskiego świata nauki. O czym mowa? Ano, przed Państwem „ISES 10 training principles” [1]. Wiwaty, oklaski, staniki lecą z sali. Zapewne zdarzyło mi się wspomnieć Wam o najwspanialszej ekipie końskich naukowców, którzy połączyli się kilkanaście lat temu pod szyldem „International Society for Equitation Science”, hm? ISES to grupa zrzeszająca naukowców, wykładowców, profesorów, doktorów, etologów, fizjologów, weterynarzy, behawiorystów, trenerów-praktyków z całego świata, którym na serduszku leży dobrostan koni. Cóż wydumali tam mądrego? Krótko, zwięźle i na temat – przedstawili dziesięć zasad, które powinny być brane pod uwagę nie tylko podczas wielkiego treningu, ale zwłaszcza zwyczajnego, codziennego bycia z naszymi kopytnymi. Do tego polecam w pakiecie zabawny komiks przygotowany przez inicjatywę WOW (Working on Optimal equine Welfare) – wersje do wydruku są u nich na stronie [2]. A wiecie co jest w tym wszystkim najcudowniejsze? Te zasady są od kilku lat aktualizowane, a do tego bardzo wyważone i uniwersalne. I kończąc ten przydługi wstęp dodam jeszcze pluszowy przykład z naszego lokalnego podwórka – podczas zeszłorocznej konferencji we Wrocławiu niejaki Pan Thies Kaspareit, czyli Kierownik Działu Szkolenia Niemieckiej Federacji Jeździeckiej (takiego tam kółka wzajemnej adoracji ludzi jeżdżących za stodołą), podczas swojej prelekcji mówił o teorii uczenia się i prezentował poniższy plakat… Rozpływam się. Jest nadzieja. Świat się zmienia. Ty też spróbuj, a więc Szanowni Państwo chcąc dbać o dobrostan podczas utrzymania i treningu koni powinniśmy:

1.         pamiętać o bezpieczeństwie ludzi i koni
2.         pamiętać o naturze koni
3.         pamiętać o umysłowych i sensorycznych zdolnościach koni
4.         pamiętać o stanach emocjonalnych koni
5.         prawidłowo stosować techniki desensytyzacji
6.         prawidłowo stosować warunkowanie operacyjne
7.         prawidłowo stosować warunkowanie klasyczne
8.         prawidłowo stosować kształtowanie
9.         prawidłowo stosować sygnały i pomoce
10.       pamiętać o samoniesieniu

A teraz po kolei, krok po kroku, wgryziemy się niczym wygłodniałe korniki w każdy z powyższych punktów. 10 razy P, pe jak przykazanie. Chcąc dbać o dobrostan koni jako świadomi koniarze powinniśmy:

Pamiętać o bezpieczeństwie ludzi i koni

  • nie zapominaj o rozmiarze, sile i płochliwości koni,
  • naucz się rozpoznawać wcześniej reakcje koni (ucieczka/atak/zamrożenie),
  • nie stosuj metod ani sprzętu powodującego ból, stres czy krzywdzącego konia,
  • upewnij się, że jeździec i koń są do siebie dopasowani.

Całkiem spore przytulanki z tych naszych koni, ciut większe niż psy, koty czy rybki. Jak wiecie dzięki masie pomnożonej przez łatwość w odfruwaniu i dzidowaniu w efekcie mamy pokłady, ba nawet hałdy energii i to do sześcianu, więc faktycznie może warto pomyśleć o bezpieczeństwie wszystkich uczestników tej relacji? Konie są DUŻE, wysokie, ciężkie, szybkie, a dla wielu pobocznych obserwatorów wręcz nieprzewidywalne – ludożercy! Na szczęście im lepiej grasz w końskie szachy i maty, tym bardziej przewidywalne się stają. Od teraz patrz i ucz się od czterokopytnych mistrzów końskiej kierownicy.

Mały QUIZ. Czy jak koń stanął i patrzy to znaczy, że:
a) zaraz ruszy z prędkością 500 km/h w drugą stronę i dostaniesz błotem w twarz?
b) tylko przygląda się z zainteresowaniem?
c) zaatakuje niczym tygrys celując w tętnicę szyjną?
d) czy może go sparaliżowało i wbiło w ziemię?

Każda z tych opcji jest możliwa i analizując sytuację, obserwując danego osobnika możemy niczym w Milionerach wytypować poprawną reakcję i rozbić koński bank. Czasem przyda się telefon to przyjaciela lub pytanie do publiczności, ale wiecie ilu wypadków można by uniknąć dzięki lepszemu przewidywaniu?

Konie mają dość podobny kształt – z przodu paszcza, z tyłu ogon. Dystans. Pamiętaj, że stojąc przy łopatce konia będzie mu trudniej przywalić Ci z zadu w porównaniu do tego jak będziesz stał metr za nim. Za to łatwiej będzie Cię dziabnąć paszczą, he he. Zawsze na oriencie, oczy dookoła głowy, ćwiczymy uważność. Nie chodzi o to by kogokolwiek straszyć, ale trzeba być świadomym, że to nie są szachy. Mając swojego ukochanego przyjaciela od wielu lat i znając go na wylot nie zakładasz, że wchodząc do boksu z uśmiechem na ustach i wiadrem pyszności dostaniesz kopa między oczy, ale… niestety tak się może zdarzyć. Jak to? Może go zaskoczyłeś? Może drzemał? Może wcześniej nowy stajenny dał upust swojej niekompetencji? Może coś go bardzo boli? Mimo całej naszej miłości i zaufania trzeba pamiętać, że koń nie jest jak wyszkolona kobieta z PMSem i nie walnie prosto z mostu „nie podchodź za blisko, przynieś koc, czekoladę, dużo czekolady, a potem po prostu odejdź”. Jeżeli podchodzisz do konia którego nie znasz dokręć pokrętło uważności na maksa, ale zachowaj przy tym swoje kocie ruchy. Konie nie lubią raptusów i kanciastych w ruchach ludzi, wolą świadomych swojego ciała, takich pływających w oleju. Mniej znaczy więcej. Nie krzycz, nie machaj odnóżami, nie prowokuj.

Bezpieczeństwo jeźdźca zaczyna się w siodlarni – kask, kamizelka, rękawiczki, buty, spodnie, to nie tylko lans, ale też dość ważna składowa, która ratuje zdrowie i życie, ale kto by się przejmował jak w grę wchodzą oklapnięte włosy po jeździe! No halo, wyglądać albo nie wyglądać, są rzeczy ważne i ważniejsze. Też mi się kiedyś wydawało, że jak jestem taka doświadczona i jeżdżę te kilka lat konno to sorry, ale jakiś toczek to jest dla żółtodziobów i dzieci, ale na szczęście w porę się ogarnęłam i od kilkunastu lat wsiadam tylko w kasku. Głowa plus banda, głowa plus końskie odnóże, głowa plus kamień… zaraz ktoś powie, że ma spokojnego i super ujeżdżonego konia, do tego dobrze jeździ, zna ryzyko, jest dorosły etc. Oczywiście jak masz się rozplaskać z tym koniem na betonie czy na ekspresówce to i kask Ci nie pomoże, ale skoro elegancko ktoś policzył kiedy może pomóc, to może rewie mody i włosy po stylingu schowaj w kieszeń i daj dzieciakom dobry przykład? Poznaliście już mojego Małżonka vel Marysie i jego wspaniałego rumaka Danona. Para ta rzeźbiła wspólnie dzień w dzień przez jakieś 12 lat i przez ten czas Mister M zaliczył tylko trzy gleby. Ten trzeci raz, gdy po pięknych saltach w powietrzu kopytko gniadej fury znalazło jakieś 2 cm od tego głowy, podjął trudną życiową decyzję i zaczął jeździć w kasku. Lepiej późno niż wcale.

Należy pamiętać, że zarówno koń do jeźdźca, jak i jeździec do konia powinni być dopasowani – nie tylko fizycznie ale też psychicznie. 100 kilo na szetlandzie, trzyletnia dziewczynka na Shire, zielony choleryk na surowym folblucie to dość ryzykowne połączenia.

Niby wydaje się to oczywiste, ale dla formalności napiszę – nie używamy metod ani sprzętu, które powodują ból, stres lub krzywdzą konia. To co zakładasz na konia ma być do niego dopasowane i czyste. Na myśl o czaprakach nie pranych przez rok lub używanych na kilka koni przychodzi mi takie pytanie – czy fajnie by było biegać w tej samej koszulce bez prania przez rok i w tym czasie wymieniać się z kolegami? Końskie zapachy przy tym to prawdziwe perfumy. I lepiej abyś wiedział jak działa sprzęt na który się decydujesz, kolor, moda, bo koleżanka takie ma, to raczej słabe argumenty. Reszty nawet nie muszę tłumaczyć. Nie dla wyżywania się, bicia, kopania, piłowania, dzikiego szarpania. Nie, nie, nie!

Pamiętać o naturze koni

  • zaspokajaj podstawowe potrzeby koni jak długie codzienne pasienie, towarzystwo, swoboda przemieszczania się,
  • szanuj społeczną naturę koni (znaczenie dotyku, skutki separacji),
  • bądź świadomy, że niektóre ruchy mogą być odebrane przez konie jako zagrażające,
  • unikaj „dominacji” w interakcjach człowiek – koń.

Jakby ktoś zapomniał to koń jest bestią stadną, sam usycha niczym kwiatki u mnie w domu. Przez 16 godzin ma łazić z kumplami przed siebie i dziamgać paszczą trawy, suche patyki, szyszki i kamienie. Pić też powinien. Czystą, ale bez procentów oczywiście. Ma też odpoczywać, spać na leżąco, dyskutować z członkami stada. Tarzanie i swobodne puszczanie wiatrów wskazane. Pozwolę sobie powtórzyć kilka razy – konie to nie ludzie. Tony szamponów, perfum, lakierów i brokatów nie zmienią ich w My Little Pony, tęcza i Channel No. 5 nie będą się wydobywać z żadnego z otworów, gwarantuję. Ach, bo jakby tak móc zapewnić potrzeby w zakresie dobrostanu na najwyższym poziomie – nieograniczona przestrzeń do spacerków z koleżkami non-stop to marzenie wielu, ale nie oszukujmy się mało kto może pozwolić sobie na kilkudziesięcio czy kilkuset hektarowe wypasy, takie luksusy to tylko koniki polskie w Popielnie [3]. Wolnowybiegowo lub chociaż od rana do wieczora na dworze. Zawsze jest wybór. Ostatnio usłyszałam zdanie: „kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu”. Jeśli nie super pastwisko z kilkoma ziomkami to chociaż mniejsza kwatera z jednym najbliższym przyjacielem, tylko nie areszt 24h/dobę. To tak jak u ludzi przykucie do szpitalnego łóżka – powoli siada ciało i psychika, cały aparat ruchu, okablowanie, wolniejsze uczenie się, niczego dobrego w tym nie ma, serio.

Przewód pokarmowy koni jest długi jak pociąg, mały żołądek, a kwas ciągle chlupie, dlatego konie ciągle coś mlaskają, tu nie przejdzie opcja w moim stylu, czyli cały dzień na głodzie a wieczorem przaśny obiad i kolacyjka w jednym, konie jedzą często i mało. Koń oczywiście w większości przypadków zje to co mu damy, są opasłe tomy do poczytania w temacie żywienia koni. Ani gigantyczne otłuszczenie, ani skrajna anoreksja nie są dobre. Podobnie jak u ludzi, trochę inne potrzeby ma młodziak, staruszek, wrzodowiec, Matka Polka czy sportowiec… Do znudzenia kolejny raz powtórzę – edukacja w tym temacie to obowiązek właściciela konia. Oczywiście są wspaniali fachowcy, doradcy żywieniowi, dietetycy, wyedukowani przedstawiciele handlowi, ale jakieś podstawy powinien przełknąć każdy koniarz, by nie opowiadać głupot, że jego koń jest w formie i nie potrzebuje paszy 😉 (wytłumaczenie: siano to pasza objętościowa, każdy koń potrzebuje paszy).

Konie to nie ludzie. Nie rozumieją, że okazujemy im naszą miłość najdroższą paszą, boksem w 5***** pensjonacie za trzy koła i derką inkrustowaną złotem i brylantami oraz obowiązkowo z haftem jego imienia. Co do tych derek… Koń spokojnie sobie radzi z temperaturą poniżej zera, daje radę z wiatrem, deszczem i śniegiem – choć jak rzuca żabami to woli się skryć, więc dobrze dać mu wybór czytaj wiatę. To, że wam marzną odwłoki to nie znaczy, że koniki cierpią, sprawa się komplikuje jak postanowimy zgolić nieco włosia na zimę… do derek i wyborów temperaturowych koni jeszcze wrócimy.

Kolejne zadanie domowe – naucz się rozpoznawać oznaki stresu, zachowań konfliktowych oraz bólu. Możliwe, że kojarzysz wspaniałą dr Sue Dyson, która jest mistrzynią od diagnozy subtelnych i skomplikowanych przypadków kulawizn, była w Polsce i może jeszcze kiedyś nas odwiedzi. Oczywiście każdy koniarz wie, że koń daje mnóstwo sygnałów, że coś jest nie tak, patrzymy na jego oczy, uszy, nozdrza, pysk, krzywa potylica, świszczący ogon, cały obrazek. Konie do nas mówią, trzeba tylko zatrzymać się w tym codziennym pędzie i chcieć usłyszeć, zauważyć… Jako ciekawostkę możesz ściągnąć na komórkę darmową aplikację EPWA (Equine Pain and Welfare App) i sprawdzić czy coś boli Twojego konia (tudzież osła) [4].

Co do dominacji w relacjach koń-człowiek. Jest to pewien konstrukt, złożony i niejednoznaczny. W następnej kolejności pojawi się post w tym temacie. Trzymajcie kciuki by klawiatura lekką mi była.

Pamiętać o umysłowych i sensorycznych zdolnościach koni

  • nie przeceniaj końskich zdolności umysłowych (np. „on już dobrze wie co zrobił źle!”),
  • nie umniejszaj końskim zdolnościom umysłowym (np. „przecież to tylko koń…”),
  • nie zapominaj, że konie widzą, słyszą i myślą inaczej niż ludzie,
  • unikaj długich treningów (minimalna liczba powtórzeń by uniknąć przeciążenia OUN).

By koń zachowywał się w naszym ludzkim mniemaniu jak porządny, wyedukowany, dorosły koń, wcześniej musi uczyć się w końskim przedszkolu i szkole przez ładnych kilka lat. Konie nie potrafią odbierać telefonów, trzymać się wyznaczonego planu czy myśleć o swojej przyszłości. Nie są też niegrzeczne, nie mszczą się i nie chcą po złości nikogo skrzywdzić. Jeśli coś było skuteczne w przeszłości, jest spora szansa, że powtórzy się znowu w podobnych okolicznościach. Ich kora przedczołowa jest mniej rozwinięta niż nasza, więc jest szereg psychicznych zdolności które najprawdopodobniej nie są w ich zasięgu, jak myślenie abstrakcyjnie czy wnioskowanie logiczne. Konie nie potrafią wspominać. Nigdy nie powiedzą „A pamiętasz Siwy jak żeśmy kiedyś do Baśki na balety chadzali? To były czasy…”. Konie mają panoramiczny wzrok, więc widzą dookoła, ale trochę inaczej niż my. Są po prostu inne niż my. Nie śpią w łóżkach, nie piją kawy do porannej gazetki, nie plotkują i nie knują. Rok temu pisałam na blogu jak uczą się konie, zapraszam co odświeżenia – KLIK.

Kolejne pytanie – jaka jest optymalna liczba poprawnych powtórek dla efektywnego uczenia się? Formowanie nawyku wynika z procesu LTP (długotrwałe wzmacnianie synaptyczne), oczywiście powtórki są kluczem do sukcesu, ale powtórzenia, które są zbyt blisko siebie lub trwają zbyt długo mogą hamować uczenie się. Nowe ścieżki neuronalne nie są w stanie utrzymać powtarzanej stymulacji, częściowo z powodu olbrzymiego zapotrzebowania na tlen i glukozę, a częściowo z powodu niedojrzałości tych nowych połączeń/dróg. Mamy dylemat. Im więcej powtórek tym większa konsolidacja pamięci, ale za dużo powtórek to już zahamowanie uczenia się i wkraczanie w niebezpieczne rewiry gwałtu na dobrostanie. Wiemy dzięki badaniom, że kilka powtórzeń wystarczy na początek – od 3 do 5 prawidłowych odpowiedzi na bodziec jest super. Takie kilka powtórzeń to zestaw. Żeby zmaksymalizować liczbę powtórzeń to po każdym zestawie złożonym z tych 3-5 powtórek, należy zrobić przerwę a później zająć się czymś innym i do naszego pierwszego ćwiczenia (zestawu) wrócić dopiero później. Czas odpoczynku można wykorzystać na stanie, czochranie, stępowanie na luźnej wodzy lub można zająć się wzmacnianiem innych ścieżek neuronalnych.

Czy koń zna czy może nie zna intencji jeźdźca, hm? Nie możemy oczekiwać, że będzie nam czytał w myślach, niektórzy używają takiego skrótu myślowego, ale nie jest to możliwe. Stępujesz sobie leniwie na swojej Misi, ptaszki śpiewają, słoneczko świeci, rozmarzonym wzrokiem omiatasz szalone 40 cm kawaletki stojące na placu i marzysz jak to zdobywasz złoto skacząc te wagony, raz z prawej, raz z lewej, raz z dołu, raz z góry, i okser, i szereg, aż się zmęczyłam. Żaden koń, ani inna istota nie czyta w myślach takich złożonych komunikatów. Jeżeli chcesz to skoczyć to musisz dać jakiś sygnał, choćby najmniejszy. Nawet jak patrzysz w oczy swojej drugiej połówce (nie mówię o tym 0,5 litra z monopolowego), to wiesz co dokładnie sobie myśli? Ha, a teraz pomyśl jeszcze raz, popatrz na oczy, na grymas, może skinie głową, mrugnie okiem, chrząknie, wow! Normalnie komunikacja niewerbalna, czyli znacie się jak łyse konie, gratulacje! 😉 Konie też czekają na jakiś znak, nawet mikro, nano-znak. Pamiętaj, że ich zmysły są super czułe, trochę jak nasze po pewnych substancjach psychoaktywnych. Nawet jeśli wydaje Wam się, że ten koński czarodziej to musiał rzucić jakiś urok na tego konia i nie wiecie jak, gdzie i kiedy był jakiś znak, to musicie mi uwierzyć na słowo, że był. I znowu wracamy do pytania – czy ten sam sygnał zawsze znaczy to samo? Jeżeli nauczymy konia (naprawdę nie trzeba trzech lat by koń skumał, że przyciśnięcie łydką znaczy idź, wystarczy kilka do kilkunastu powtórzeń), że łydka A znaczy idź do przodu, a łydka B znaczy idź w bok, to tego się trzymamy, a nie za każdym razem inny bodziec, raz za mocno, raz za daleko, raz za długo, raz nie wtedy kiedy trzeba. Im bodziec będzie mniej podobny do tego wyuczonego tym mniejsza szansa, że koń odpowie. Tu nasza odpowiedzialność by rozwijać świadomość własnego działa. Nikt nie jest symetryczny, nikt nie jest od razu turbo-szybki i precyzyjny w ruchu na ruchomym koniu. To trzeba ćwiczyć. Oczywiście jedni są bardziej zdolni, drudzy mniej, ale każdy powinien rozwijać wyczucie czasu, czucie i równowagę (timing, feeling, balance). To nasz obowiązek skoro już ładujemy nasze 4 litery na koński grzbiet. Konie są mądre i dobre, starają się, ale najczęściej nas NIE ROZUMIEJĄ. I tu nie chodzi o tajemne języki ludzi i aniołów, chodzi o konsekwencję, celowość i precyzję. Tylko oczywiście nie różnicujcie tak sygnałów dosiadem, żeby ktoś nie pomyślał, że tańczycie makarene czy inną lamabadę na koniu. Nojejujeju, to ja mam teraz sam usiąść i sobie zadecydować, że będę zagalopowywać od prawej łydki, pociągnięcia na ucho i komendy hopsasa? A co jak zmienię zdanie, bo stwierdzę, że to jednak bez sensu? To co potem? Ha, uwaga! Teraz będzie objawienie! To jest historia jeździectwa, na tym polegają szkoły czy metody jeździeckie. To są całe wieki szkolenia koni, grube zakurzone księgi, to jest skala treningowa, to są poziomy wtajemniczenia, to wszystko ma się składać w całość. Oczywiście możesz wymyślić sobie swoją szkołę jazdy tyłem do przodu, ale pamiętaj, że metoda na Marysię jest moja własna (wniosek patentowy złożony, numer R5739423).

Pamiętać o stanach emocjonalnych koni

  • konie to czujące istoty zdolne do cierpienia,
  • twórz pozytywne skojarzenia,
  • konsekwencja sprawia, że konie „optymistycznie” podchodzą do dalszego szkolenia,
  • nie stosuj stałego dyskomfortu, bólu czy strachu podczas treningu.

Jest wielu koniarzy, którzy nie trzymają się wytyczonej, bezpiecznej drogi, jednak w danej dyscyplinie często zobaczysz ludzi jeżdżących podobnie, nawet jak zamienią się na konie to też całkiem nieźle pojadą na tym innym czasem zupełnie obcym koniu. Moja trenerka opowiedziała mi kiedyś niezwykłą historię – o dr Reinerze Klimke, który startował na CDI w Książu w 1991 roku na rosyjskim ogierze Barin. Jeździec miał tylko kilka dni przed zawodami na poznanie się z tym koniem, a kto trochę o ujeżdżeniu słyszał to wie, że Rosjanie i Niemcy jeździli „trochę” inaczej. Wiecie po czym można poznać mistrza takiego formatu? On wiedział, że nie przestawi konia na niemieckie pomoce w ciągu tych kilku treningów, więc sam się dopasował do konia. Próbował na jakie sygnały ten koń został nauczony i potem elegancko wszystkich ograł zdobywając 1 miejsce we Freestylu w GrandePrixe, czapki z głów! Taki sam test jeźdźca przechodzisz wsiadając na zupełnie obcego konia. Czy będziesz się tłukł twierdząc, że koń ma odpowiadać od Twoich pomocy, lub załamywał ręce, że coś tu nie działa czy może jednak spróbujesz odczytać jak został nauczony i czy w ogóle został czegoś nauczony? Jest też wielu koniarzy, który mieszają style, czasem wychodzi spoko drink jak modżajto czy inna margarita, a czasem jak ktoś za bardzo popłynie i zacznie mieszać whisky, z wódką, ginem, piwem i szampanem to różnie się może skończyć. Szanujcie hepatocyty!

Podczas treningu powinniśmy starać się utrzymać pobudzenie konia na minimalnym poziomie… czy stres jest może być korzystny? A znacie takie pojęcia jak eustres i dystres? Czy można przeżyć życie zupełnie bezstresowo? Czy jakiś mały stresik, taki pozytywny, mobilizujący może powinien być obecny podczas uczenia się? Taki leciutko pobudzony koń podczas przejazdu na zawodach? Wita się z nami prawo Yerkesa-Dodsona, według którego podobno można wyznaczyć optymalny poziom pobudzenia fizjologicznego. Taki optymalny poziom pobudzenia dla specyficznych zadań jest związany z kilkoma czynnikami, po pierwsze jak wymagające jest dane zadanie (łatwe vs trudne). Może Wikipedia nie jest źródłem naukowym, ale polecam na początek, żeby zasiać ziarno wątpliwości i ciekawości [5]. Oczywiście im większy stres tym bardziej obniża się zdolność uczenia się. Nie będę teraz zagłębiać się w biologię stresu, choć jest to coś co tygryski lubią najbardziej, ale w skrócie mamy tu głównie udział układu współczulnego i osi przysadka-podwzgórze-nadnercza, do tego dochodzi ciało migdałowate i miejsce sinawe. Niewielki stres, krótkotrwały to normalne, codzienne życie i jego wyzwania, ale wpływ bardzo silnego czy chronicznego stresu niesie szereg zmian zaczynając od problemów ze skórą, stanów zapalnych, infekcji czy kończąc na zaburzeniach psychicznych. Dlatego pomagaj rozluźnić się swojemu koniowi używając głosu, głaskania, drapania a w przerwach między ćwiczeniami zachęcaj go do poszukiwania rozluźnionej pozycji (rzucona wodza, obniżenie głowy). Taka przeplatanka, trochę w górę, trochę w dół, trochę pobudzenia, trochę spokoju. Interwały i zabawa.

Jeżeli Twój koń wykazuje takie zachowania konfliktowe jak brykanie, stawanie dęba, płoszenie, ponoszenie to trzeba zrobić pogłębione śledztwo, bo coś tu nie gra i ktoś (czytaj człowiek) zafałszował w tej symfonii porozumienia. Nie mówię, że Ty, może ktoś wcześniej nauczył konia tej strategii – unikania jakiegoś zachowania. Najpierw zawsze sprawdzamy stan zdrowia, utrzymanie, żywienie, sprzęt, trening, etc. Główna zasada bezpieczeństwa – nie prowokujemy i nie utrzymujemy takich zachowań (no chyba, że świadomie uczysz konia lewady, ballotady, kurpady, kurbetty czy pesady, to raczej nie będziesz miał tu problemów). Są ludzie, którzy lubią chodzić na wojnę, żeby szybko rozwiązać problem, efektowne to jest, że hoho, nie powiem, iskry lecą, ale czy zawsze etyczne? Czy jest to najlepsza i JEDYNA metoda na rozwiązanie problemu? Wiecie, że da się ujeździć konia w godzinę czy w jeden dzień? Zastanawiam się po co? Czy jest to najlepsze i jedyne rozwiązanie? Czy my jako ludzie ciągle musimy coś udowadniać? Ano. Całe współzawodnictwo na tym polega. Szporty. Co robimy? Re-trening podstawowych reakcji to w pewnym sensie taka rehabilitacja, czyli powrót do podstaw, do korzonków. Pamiętaj, że jeśli jakieś techniki czy metody powodują u konia strach czy wyuczoną bezdarność (koń stoi jak zamrożony lub zamulony czyli zrezygnowany) – nie mylić z rozluźnieniem, to raczej nie są one fajne.

Twoje emocje też mają znaczenie – to czy jesteś zły, smutny, przestraszony to tak samo będziesz zwracał uwagę na to co trener mówi do grupy? Konie też mają emocje, mogą być przestraszone, nie rozumieć, odczuwać ból, pamiętać niemiłe doświadczenia w danych okolicznościach i jak myślisz – czy wtedy tak samo będą reagować na Twoje pomoce? Koń mający możliwość ucieczki – zawsze ją wybierze, to gatunek uciekający, który unika konfliktu jeżeli może, ale jeśli zapędzisz go w ślepy róg lub przyciśniesz to ściany to nie zdziw się jeśli zaatakuje. Konie nie płaczą w poduszkę i nie chodzą do psychoterapeutów, one przedstawiają zachowania konfliktowe lub rozwijają stereotypie.

Prawidłowo stosować techniki desensytyzacji

  • używaj poprawnie systematycznej desensytyzacji, zacieniania, przewwarunkowania i wzmacniania różnicującego,
  • unikaj techniki zatapiania, która zmusza konia do znoszenia intensywnego bodźca awersyjnego.

Konie nie lubią przyjęć niespodzianek! Nową rzecz mogą odebrać jako awersyjną czyli niemiłą. Z generalizacją też różnie bywa, czerwona piłka w boksie, ta sama na padoku i ta sama w lesie to są dla konia trzy zupełnie inne piłki. Piłka jest ta sama, ale otoczenie jest inne. By doszło do generalizacji koń powinien spotkać się z tą piłką przynamniej w pięciu różnych miejscach. Przeładowanie konia straszakami nie ma korzystnego wpływu na ich uczenie się. Nagradzaj ciekawość prezentując nowe obiekty, ale nie za dużo na raz, masz czas, spokojnie. To nie wyścigi kto szybciej zaleje konia bodźcami. Jeśli jednak czujesz potrzebę zalewania to lepiej trenuj wieczorem z przyjaciółmi. Zalewaj resweratrol, procyjanidy, C2H5OH, na zdrowie!

Wpis o technikach desensytyzacji i habituacji – zapraszam KLIK!

Prawidłowo stosować warunkowanie operacyjne

  • pamiętaj, że w zależności od wcześniejszych konsekwencji konie będą powtarzać lub unikać danych zachowań (kwadrat wzmocnień),
  • odpuszczaj nacisk w momencie kiedy dostajesz pożądaną reakcję,
  • minimalizuj opóźnienia we wzmocnieniach,
  • unikaj używania jakichkolwiek kar.

Nacisk motywuje, odpuszczenie uczy (pressure motivates the horse to respond, and its removal trains the response). Nawet jeśli metodę, technikę, reakcję bez problemu możemy wytłumaczyć dzięki teorii uczenia się koni (wzmocnienie +/-, karanie +/-) nie znaczy to, że dana metoda ta jest bezpieczna i etyczna. Odpowiedzialnością trenera jest stawianie dobrostanu konia ponad jakikolwiek cel treningowy.

Konie można trenować, widzimy to każdego dnia. Uczą się całe życie, z nami czy bez nas. Poproś konia o obniżenie głowy od nacisku na potylicę, koń będzie szukał odpowiedzi, błądził w labiryncie możliwości i nagrodź dokładnie ten moment kiedy w jego mózgu zaiskrzy pomysł na tę odpowiedź, właśnie tę której oczekujesz – do ruchu w dół. Im lepszym obserwatorem jesteś, im lepsze wyczucie i timing masz, tym szybciej uzyskasz zachowanie o które prosisz. To nie są loty w kosmos.

Wyobraź sobie jaka długa droga dla jeźdźca i konia od surowego kudłatego dzikusa, od atlety skaczącego wagony po 150 cm pokonując parkur GP. Od nauki podstawowych reakcji, przez budowanie kondycji, siły, pojedyncze drągi, kawaletki, szeregi gimnastyczne, zwiększanie wymagań. I każdy kroczek w dobrym kierunku należy docenić mówiąc w języku końskich reakcji „o to chodzi, przyjacielu!” lub „nie o to mi chodzi”. To nie są czary, to zwykła biologia. Warunkowanie instrumentalne to kobyła jakich mało, zbieram się od kilku miesięcy i obiecuję, że powstanie osobny wpis, a może i kilka, kto wie…

Prawidłowo stosować warunkowanie klasyczne

  • pamiętaj, że konie bardzo łatwo tworzą skojarzenia między bodźcami,
  • używaj delikatnych sygnałów przed sekwencją nacisk-odpuszczenie (dosiad, potem łydka lub wodze).

Konie nie liczą całek i różniczek, nie rozumieją też zadań z odpowiedziami wielokrotnego wyboru, ma być konkret: jeden bodziec – jedna reakcja. Musimy jednak bardzo docenić umiejętność obserwacji (końskie zmysły przy naszych to level master) oraz łatwość do tworzenia skojarzeń między bodźcami, tutaj konie znów biją nas na głowę. Bat to pomoc, przedłużenie ręki, ma służyć do wskazywania, pukania a nie do krzywdzenia. Myśl o zwiększaniu siły nacisku jak o zwiększaniu głośności radia przekręcając pokrętło… Każde zachowanie, nawet przypadkowo nagrodzone będzie powtarzać się w przyszłości częściej. Użyj dosiadu (A) przed działaniem łydkami (B) – jeżeli A jest zawsze przed B, to A stanie się sygnałem. Wpis o ojcu warunkowania Pawłowie i czy ma on coś wspólnego z naszymi ukochanymi końmi, zapraszam tutaj – KLIK.

Prawidłowo stosować kształtowanie

  • podziel zadania szkoleniowe na najmniejsze możliwe do osiągnięcia kroki i stopniowo wzmacniaj każdy krok w kierunku pożądanego zachowania,
  • zaplanuj szkolenie, aby poprawna reakcja była jak najbardziej oczywista i łatwa,
  • wprowadzaj tylko jedną zmianę na raz (np. trener, miejsce, sygnał).

Nie możemy oczekiwać od razu poziomu mistrzowskiego, ani od siebie, ani od konia, wiecie trzylatek robiący zmiany co tempo albo chodzący parkur 150 cm to raczej nie częsty widok. Po pierwsze brak równowagi, siły, wytrzymałości, a po drugie ten koń po prostu jeszcze tego nie umie. On nawet nie marzy o takich wybitnych sukcesach, no wiecie, gdzie on tam by nawet śmiał taki zwykły zarośnięty parch z pastwiska, że jago ciało może wykonać takie zaawansowane schematy ruchowe. Ten trzylatek to taki blok skalny z którego jeździec/trener/czarodziej powoli rzeźbi niczym Mikaeloandżelo z dłuteczkiem i młoteczkiem, powoli, wytrwale, do celu. Baby steps. Małe kroczki. Trzeba znać swój cel. Swój kierunek. Na początku koń musi nauczyć się trzech podstawowych reakcji – STOP, GO, TURN (stój, idź, skręć). To trochę jak nauka pisania, najpierw męczenie literek, potem proste słowa, które układają się w zdania, a wreszcie te wszystkie ukochane formy jak rozprawka czy esej. I powoli mu dokładamy, coraz więcej, coraz trudniej, coraz wyżej, a na końcu Łolimpiada czy inne zawody za stodołą. Co kto lubi.

Formowanie nawyków, czyli pewnych zautomatyzowanych czynności wymaga ćwiczenia, czytaj powtórek. Jak dajemy sygnał to często chcemy odpowiedzi tu i teraz, raz, natychmiast – oczywiście wszystko trzeba przygotować. Na przykład długość (w kontekście czas trwania) przejścia może zależeć od dyscypliny, gdzie w takim ujeżdżeniu możemy sobie porównać do walczyka, pam pam param, elegancko i wolniutko, a w przeciwnym narożniku ringu zestawcie sobie ostre bity jak polo, skoki czy reining. W ujeżdżeniu przejścia są zaplanowane, płynne, przemyślane, średnio zmiana zachodzi w 1-2 krokach w czasie 2-3 sekund. W sekwencji proszę–zrób to–dziękuję (please – do it – thank you). Są jednak dyscypliny w których koń musi reagować szybciej i to też się ćwiczy. Jeszcze raz to napiszę – kształtowanie zachowania to rzeźbienie posągu z granitu, dłutko, młoteczek i całe lata stukania. Rzeźbienie to nie jest przypadkowe porównanie. Baby steps, reguła maleńskich kroczków, nie od razu Kraków zbudowano itp. itd. By mieć naprawdę trwałe efekty potrzeba czasu, a nie magicznych i efektownych sztuczek. Pomyślcie sobie jak wygląda ten sam element np. zagalopowanie u surowego czterolatka i u porządnie ujeżdżonego dziesięciolatka. Ten sam element, a przez lata tyle może (ale nie musi) się zmienić. Od przypadkowego rozpędzenia i „hop galop” w narożniku, po czym następuje krępujące kilka sekund gapienia się na łopatki konia i sprawdzanie czy na pewno galopuje na dobrą kończynę do cudownych zagalopowań ze stój od niewidocznych pomocy. Niestety, to może was zaboleć – szkolenie konia to ciężka i naprawdę trwająca długie lata praca. A do tego najpiękniejsza i niekończąca się opowieść, bo w tym wszystkim nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go! 🙂

Powinniśmy zapewnić spójne środowisko i dać koniowi czas na naukę w bezpiecznych i spokojnych warunkach. Konie są mistrzami w zapamiętywaniu wydarzenie + miejsce + okoliczności. „Dlaczego ten śmietnik tu stoi? Przecież wcześniej go tu nie było! W terenie zawsze galopujemy na tej łączce, a za tym drzewkiem zawracamy. W X zawsze robimy zatrzymanie, a na przekątnej wyciągnięty”. Znacie to? Konie „lubią” przewidywalne otoczenie i codziennie rytuały. One uczą się obrazami, miejscami, sekwencjami zdarzeń. Chłoną świat jak gąbki. Mają emocje i uczucia. Dlatego dobrze jest zmieniać jeden aspekt, wprowadzać jedną nową rzecz na raz, a nie kochany koniu dziś w prezencie zmienię Ci paszę, boks, kolegę na padoku, sprzęt, a za tydzień znowu szereg zmian, jesteś teraz szczęśliwy? Nie zawsze da się dozować zmiany, takie jest życie. Nie myślcie, że ta przewidywalność otoczenia ma oznaczać nudę. I znów zasłyszana mądrość: „Konie kochając rutynę nienawidzą się nudzić”. Wprowadzanie nowości i wzbogacone środowisko (ang. enriched environment) to oprócz aktywności fizycznej i diety, jeden z czynników stymulujących neurogenezę (proces tworzenia się nowych neuronów). Stymulacje i wyzwania są wskazane (zwłaszcza na treningach), ale bez zalewania na raz tysiącem zmian, bo to może doprowadzić do przegrzania obwodów. Ingerując w hodowlę i użytkując konie wpłynęliśmy na wiele aspektów ich życia bez pytania ich o zdanie (no bo jak?). Porównując teraźniejsze długonogie wygładzone nimfy z krępymi pierwotnymi kucorami, to jak amisz i patocelebrytka na jednej kanapie. Konie są od nas zależne, delikatniejsze, ale mimo szeregu udoskonaleń i upgread’ów to ich podstawowe socjalne potrzeby zostały takie same jak te tysiące lat temu, zanim je udomowiliśmy.

Prawidłowo stosować sygnały i pomoce

  • pamiętaj, że każdy sygnał musi być łatwo rozróżniany od innego,
  • pamiętaj, że każdy sygnał powinien mieć jedno znaczenie,
  • nie stosuj jednocześnie dwóch sprzecznych sygnałów (idź+stój),
  • stosuj pomoce w odpowiednim zgraniu z biomechaniką kończyn.

W stosowaniu pomocy w klasycznym jeździectwie mamy pewien dylemat dyskryminacyjny. Konie muszą się przyzwyczaić do pewnego poziomu nacisku (pojęcie kontaktu), ale już na większy nacisk mają odpowiadać. Kontakt ręki z pyskiem, łydek z bokami konia czy samego dosiadu, o kontakcie pisałam trochę tutaj KLIK. Powierzchnia boku konia na którą działa łydka około 10 cm x 20 cm. Niektóre sygnały są trudniejsze do odróżnienia od innych. Siodło oprócz tego, że wspaniale rozkłada ciężar jeźdźca to niestety tłumi też sygnały pochodzące z naszego dosiadu. Problem stanowią również złożone oscylacje (ruchy) w trzech kierunkach w trzech chodach. Koniowi łatwiej rozróżnić sygnały dawane łydką i ręką niż dosiad (ale oczywiście wyraźna zmiana ciężaru robi na koniach wrażenie – zwłaszcza na takim młodym koniu bez równowagi, kto jeździł młodziaki ten wie jak łatwo dosiadem czytaj ciężarem zakręcać czy zagalopowywać). Jak ułatwić koniowi różnicowanie sygnałów? Poniżej kilka przykładów dla działania łydką, pomyślcie o nich w kontekście „jeden bodziec – jedna reakcja”:
– działanie łydką jednostronne lub dwustronne
– działanie różną częścią łydki (górna przy kolanie, środek, dół buta)
– działanie łydką dłużej lub krócej
– działanie łydką z przodu, tam gdzie leży lub bardziej z tyłu
– działanie łydką jako samo przesunięcie, stopniowe dociskanie lub szybkie pukanie

Do tego dołóżcie wszystko to co można robić dosiadem czy wodzami… Jest trochę tych podstawowych sygnałów z którym można potem zbudować całkiem skomplikowane ruchy, prawda?

Końska kończyna może być w fazie lotu (swing phase) lub fazie podparcia (stance phase). W ruchu możemy mówić o protrakcji czyli przemieszczeniu w przód lub retrakcji czyli wycofaniu. Fazę podparcia możemy podzielić na podetapy: zetknięcie z podłożem, fazę uderzenia, fazę przeniesienia, punkt odbicia i oderwanie kopyta, no i oczywiście możemy też mówić o fazie zawieszenia kiedy koń frunie niczym pegaz i żadna z nóg nie dotyka podłoża. No i po co ja Wam to piszę? Słuchajcie uważnie – jeżeli koń się porusza to niektóre jego kończyny są w fazie podparcia a niektóre w fazie lotu. I teraz coś co może zaboleć – obowiązkiem jeźdźca jest wiedzieć, która z nóg co akurat sobie pod nami wyczynia. Ja nie mówię o anglezowaniu na „dobrą” nogę, bo to przecież sztandar nauki jazdy konnej w weekend. Ja mówię o fazie ruchu każdej z kończyn w stępie, kłusie i galopie. Kłus jest banalny, dwutaktowy, symetryczny, posuwisty, patrzysz na łopatki i wiesz co się dzieje z zadem, potem nawet własnym tyłkiem możesz wyczuć która noga jest w której fazie. W stępie już mamy cztery takty i nogi stawiane są w kolejności: prawa tylna – prawa przednia – lewa tylna – lewa przednia i od nowa PT-PP-LT-LP… tu mamy trochę więcej czasu na zastanowienie się co się dzieje z nogami. W galopie dochodzi jego skokowość, asymetryczność i trzy takty z kończynami w następującej kolejności PT – LT+PP – LP – hop (galop na lewo), czyli ruch rozpoczyna zewnętrzna zadnia nóżka. Skoro już wiemy jak stawiane są nogi w stępie i wiemy jak wygląda galop, to kiedy najlepiej dać sygnał ze stępa do galopu? Jak stawia na ziemi wewnętrzną przednią nogę? Na początek poczytajcie sobie taką ładną, żółtą, biomechaniczną Karin Blignaut [6]. Osoby urodzone w siodle mają „czuja”, wiedzą co, jak i kiedy, ale bez problemu każdy może sobie wyrobić taką pamięć proceduralną, zupełnie jak kierowca auta podczas zmiany biegu. Jedziesz autem, rozmawiasz przez zestaw głośnomówiący, słuchasz radia, skręcasz, hamujesz a biegi zmieniają się same – miracle albo automat 😉 Wielu wybitnych jeźdźców albo trenerów, którzy robią cuda z końmi, potem niestety nie potrafią przekazać tej wiedzy, bo oni to po prostu to robią, ba, samo się robi. Wiecie, że nawet przeprowadzono badanie naukowe w którym wykazano, że najlepszym momentem na danie sygnału do skrętu w prawo jest moment kiedy prawa przednia noga rozpoczyna fazę lotu? Całkiem logiczne, bo ciężko byłoby jej się ruszyć jak stałaby na ziemi 😉 Ćwiczcie oko, można to robić zupełnie zdalnie, oglądając sobie filmiki na youtubie i patrzcie kiedy jeździec dał łydkę, kiedy przytrzymał, jak zareagował koń, zawsze można sobie cofnąć, no miód, mamy nieograniczone możliwości, only sky is the limit!

A teraz w dużym uproszczeniu – jak już sobie wyedukowaliśmy konia, że od łydki ma iść w przód a wstrzymanie na wodzach znaczy prrrry szalony, to jak bardzo logiczne jest w tym samym czasie ciśnięcie łydą i ciągnięcie za wodze? Dwa sprzeczne komunikaty. Oczywiście, że możemy stopniowo dojść do etapu, że będzie to oznaczało piaff czyli kłus w miejscu, ale odpowiedzialnością jeźdźca/trenera jest tak kierować komunikat by koń wiedział o co nadawcy chodzi. Eeeee, koleżanko-szklanko, czy Ty przypadkiem nie napisałaś przed chwilą, że zatrzymujemy konia CIĄGNIĘCIEM za wodze?!? Ioioioio! Już po Ciebie jedzie koński oddział bojówek ds. dobrostanu koni. Panie władzo, ja bardzo przepraszam, ale doszło tu do nieporozumienia. Oczywiście nie ciągamy się z koniem za paszcze, a o tym ile waży kontakt możecie przeczytać w moim wcześniejszym wpisie – KLIK. Jako, że technicznie dość trudno byłoby dla większości śmiertelników zaczynać od wsiadania na surowe konie niczym Gandlalf na Shadowfaxa czyli na golasa w fotoszopie, to zakładamy koniom COŚ na głowy by móc się z nimi komunikować. Kontrola nad głową nie oznacza kontroli na łopatkami, ale mając możliwość skierowania większości końskich odbiorników na nasze tory dajemy sobie kolejne kanały dla naszych bodźców. Powiedzmy sobie o fazach nauczania czynności ruchowej wg Mainela – koordynacja ogólna (zarys ruchu), koordynacja precyzyjna (ruch płynny), na koniec stabilizacja i adaptacja (ruch jako nawyk). Koń też musi nauczyć się ogarniać swoje pająkowate ciało, musi mieć na to czas, musi mieć daną możliwość. Podsumowując – skoro na początku już sobie ustaliliśmy nasze pomoce do „idź”, „stój” i „skręć” to dawanie w jednym czasie idź+stój jest nie fair. Oczywiście nie bierzcie tego dosłownie, że but znaczy w przód, a hebel zatrzymanie, no i spoko możemy jechać czworobok, bo przecież co się nie dojedzie to się dowygląda. Na poziomie mistrzowskim to naprawdę jest trudne i nie wygląda jak walenie paluchem wskazującym w klawisze pianina, brzdęk, dźwięk, brzdęk, dźwięk, ale jak płynne akordy (współbrzmienie co najmniej trzech dźwięków o różnej wysokości i nazwie) w rytmie, tempie i metrum. Uczta dla ucha i oka, ale od czegoś trzeba zacząć i czasami na początku drogi to raczej kakofonia niż wirtuozeria, ale spokojnie trzeba ćwiczyć dalej. Takie sprzeczne sygnały mogą prowadzić do zachowań konfliktowych, do osłabienia reakcji na pojedyncze z tych bodźców, więc „nie wiadomo jakim cudem” koń zacznie się kłaść na rękę czy łydkę. Pawłow opisał mechanizm zacieniania kiedy dwa bodźce ze sobą konkurują, czyli ten bardziej znaczący bodziec zacienia ten mniej znaczący. I teraz konkurencja łydka czy ręka? Już wspominałam, że mamy problem w jeździectwie, który nazywa się kontakt (dosiad, łydki, wodze), czyli jest jakiś neutralny próg dla bodźca, który jeszcze nie ma przenosić komunikatu, więc w jakimś stopniu zachodzi przywykanie (habituacja) do neutralnego/bazowego dosiadu, łydek, wodzy. Tutaj możemy rozgrzebywać teorię jazdy konnej, bo na przykład według niemieckich zasad „działanie wodzami zawsze z łydką i dosiadem”, a wielki francuski mistrz Decarpentry ukuł znaną maksymę jeździecką „ręce bez nóg, nogi bez rąk”…

Pamiętać o samoniesieniu

  • ucz konia by utrzymywał zadany chód, tempo, długość wykroku, kierunek, niesienie głowy i szyi, pozycję ciała,
  • unikaj wymuszania jakiejkolwiek pozycji oraz ciągłego poganiania łydką, ostrogą czy wodzami.

Samoniesienie, czyli utrzymywanie przez konia rytmu i tempa, wyprostowania, niesienia głowy i szyi. Kojarzycie takie urocze ćwiczonka dla dzieciaczków – wypuść wodze, odstaw łydki? No to do dzieła dorośli, czas spróbować, wiem, że sporo z was pomyśli, eee tam, ale co to za sztuka mogę to zrobić w każdej chwili – no i super! Uwierzcie mi, że sporo osób nie wypuści wodzy z ręki i nie pogalopuje w chmurze brokatu w kierunku słońca. Nie puści, bo się boi utraty kontroli, nie puści, bo się boi że spadnie. Oczywiście nie mówimy o żółwim stępie, ale o jakimś bardziej dziarskim chodzie. No i teraz jak już wszyscy jesteśmy tacy frywolni i puszczalscy to podnosimy trochę poprzeczkę, koń ma się nieść – taki sam rytm, takie samo tempo, wyprostowanie/zgięcie, pozycja głowy i szyi. Eee tam, na luzie, na prostej, co to za filozofia puścić wodze, no to teraz spróbuj na kole, spróbuj w środku ustępowania, w ciągu, w zmianach… Taki sprawdzian z samoniesienia, na krok czy dwa. Sporo koni na taką niespodziankę zareaguje utratą równowagi, rytmu, tempa, zmianą zgięcia/wyprostowania czy pozycji głowy i szyi, no i klops. Regularnie sprawdzaj samoniesienie! Samoniesienie oznacza,  że koń kontynuuje zadanie dopóki nie pojawi się nowa komenda, bez ciągłego dziurgania, szturchania i „przypominania”. Jeżeli ciągle szturchasz to w końskiej głowie pojawia się mętlik i zaczyna zgadywać. Źle robię? Może szybciej? A może w bok? Ciągle jest źleeeeeeeee? A potem przychodzi znieczulica i mamy klops… Dziurgaj Pan ile chcesz, mnie to wisi i powiewa. Mniej znaczy więcej. Łatwo wpaść w spiralę podkręcania śrubki, żeby nie było, że się wiozę, tylko siedzę na tym koniu, no to będę coś od niego wymagać, nie wiem za bardzo co, ale łydka, łydka, ręka, ręka i jazda… Działać dosiadem, łydką i ręką trzeba, to nasze narzędzia komunikacji, ale trzeba też wiedzieć kiedy, ile, jak długo, no i po co to wszystko robimy.

Podsumowanie

Dziś taki trochę inny tekst, nie ma miliona pozycji bibliograficznych na końcu, ale może nie zasnęliście z nudów i nie utopiliście się w moim potoku słów wszelakiej maści. Na koniec mam takie przemyślenie… Ktoś kiedyś powiedział, że ludzie dzielą się na miłośników koni i miłośników jazdy konnej, czyli jak naprawdę kochasz te zwierzęta to na nich nie jeździj, utrzymuj, zapewnij wielkie pastwisko i kumpli do zabawy. Wiecie co by się stało gdyby wszyscy tak zrobili? Możliwe, że populacja koni drastycznie by się zmniejszyła, pewne rasy by zniknęły. Może jestem szalona, ale ja osobiście lubię jeździć konno – sprawia mi to przyjemność, ale również kocham konie. Jak to pogodzić? Kupić konia bujanego? Mam. To nie to samo. Skoro z powodu mojego egoizmu nie jestem w stanie zrezygnować z jazdy konnej, to może jestem w stanie na tyle ją poprawić, aby koniom też było przyjemnie? Szalona idealistka! No to może, niech nie będzie im nieprzyjemnie. Tak, to jest zadanie do wykonania. Primum non nocere. Świadomy użytkownik konia powinien inwestować przede wszystkim W SIEBIE, w swój rozwój. Naprawdę nie potrzeba 150 czapraków, wystarczy kilka, ale trzeba je prać, a nie wyrzucać jak jednorazówki. Niestety prawda boli, żeby być dobrym jeźdźcem trzeba jeździć. Czy raz w tygodniu ma sens? Owszem ma. Czy jak kogoś stać i jeździ codziennie to szybciej osiągnie efekty? I tak i nie. Jeżeli powiela błędy, to tylko je utrwala, więc więcej nie znaczy lepiej, jakość > ilość. Oczywiście najlepsi jeżdżą sporo. Czy można coś zrobić poza siedzeniem na koniu? Oczywiście! Wszyscy kochają konisie, chcą mieć piękne foteczki na fejsika, ale ruszyć zadu, żeby poprawić sprawność poza godziną w siodle to już nie ma wielu. Jeżeli chcemy być fair wobec konia to zadbajmy o niego jak o szczęśliwego atletę. Nawet jak jeździsz do lasu, totalnie rekreacyjnie dla przyjemności, to musisz traktować konia jako partnera w tej zbrodni. On nie jest przystosowany do noszenia ciężaru na grzbiecie, nawet jak ważysz mniej niż 10% masy jego ciała, po prostu nie jest do tego stworzony, więc naszym obowiązkiem jest zapewnić mu rozwój muskulatury, taką sprawność fizyczną, rozciąganie, SPA and wellness, by był w stanie bez szkody na zdrowiu służyć nam długo i szczęśliwie. Zapasiony czy zachudzony koń bez mięśni i kondycji może i pojedzie w kilkugodzinny teren z szalonymi galopami, ale pytanie w jakim stanie z niego wróci… Jest tyle rzeczy o które należy zadbać – koń musi wychodzić na dwór, jeść coś nieprzypadkowego, pić, trzeba dbać o kopyta, tkanki, zęby, dopasować sprzęt, mądrze trenować, planować obciążenia, okresy roztrenowania, a samemu trzeba myśleć, również rozwijać swoją sprawność, szybkość reakcji, samoświadomość własnego ciała, czucie. Naprawdę wolę obrazek konia zza stodoły w kilkuletnim, ale czystym czapraku na którym siedzi dziewczynka w równowadze, ze stabilną ręką i skromnie, uparcie, zawsze z koniem na pierwszym miejscu spełnia się w swojej pasji i nie potrzebuje błysku fleszy. Niestety częściej widzimy konie za grube tysie, brokat, perfumę i totalny brak styczności z siodłem, ostrogę w boku i huzia na zawody! Nie zrozumcie mnie źle, jest wiele dziewczynek za stodołą maltretujących konie i jest wiele skromnych, pracowitych i utalentowanych zawodniczek i zawodników stających co weekend na pudle. W co się ubierasz, czy jeździsz rekreacyjnie, sportowo czy tyłem do przodu nie ma znaczenia – znaczenie ma to jak traktujesz konia… Na dziś starczy. Dziękuję za uwagę. Bywajcie zdrowi!

Piśmiennictwo:

[1] https://equitationscience.com/learning-theory/

[2] https://www.horsewelfare.com/wow-poster/

[3] http://popielno.pl/koniki-polskie/

[4] https://www.epwa.nl/en/

[5] https://pl.wikipedia.org/wiki/Prawa_Yerkesa-Dodsona

[6] Karin Blignault: Biomechanika ruchu konia dla jeźdźców, Świadome Jeździectwo, Warszawa 2011. http://www.equineindaba.com/